Lato jest niezwykłą porą roku, nie tylko ze względu na występującą wówczas temperaturę powietrza, ogrom słońca, ale przede wszystkim na mnogość darów, jakie ze sobą przynosi. Któż nie lubi urokliwych chwil spędzanych na łonie natury, kiedy można leniwie przeciągać się w promieniach słońca, chłonąć różnorodne zapachy kwiatów, zbóż i owoców.
Zawsze czekam na wolne od pracy dni, kiedy można spakować najniezbędniejsze rzeczy,
ruszyć w plener i chciwie „chwytać” wszystkimi zmysłami przyrodę. Wszechotaczające dźwięki, zapachy, smaki wywołują miłe wrażenia i powodują, że jesteśmy szczęśliwi.
Takie wyjazdy w nieznane przywołują mi wspomnienia z dzieciństwa. Corocznie wyjeżdżałam do babci na wieś. Uwielbiałam spokój, sielskość tamtych dni. Pamiętam pobudki wczesnym rankiem, kiedy wdzierające się przez okno słońce mówiło mi „Dzień dobry!”, zapach świeżo skoszonej trawy, rechotanie żab nad pobliską sadzawką. Dużo przyjemności sprawiało mi również „urzędowanie” w babcinym ogródku, w którym mogłam znaleźć wszystko, od warzyw, ziół, aż po kwiaty. Niepowtarzalność chwil…

Moja córka, chociaż ma zaledwie cztery latka, bardzo lubi zioła. Stało się tak również za sprawą babci, która interesuje się leczniczymi właściwościami ziół oraz różnych roślin, cenionych ze względu na swoje specyficzne wartości. Na wszelkie niedyspozycje organizmu mojego małego człowieczka, babcia zawsze znajdowała jakąś magiczną roślinę. Smak mięty, rumianku, lipy czy melisy towarzyszy mojej córce od dawna. Ja zaś napawam swoje kubki smakowe naparem z macierzanki i babki. Pomimo, że obecnie nie posiadamy swojego przydomowego ogrodu, staramy się chociaż w maluteńkim stopniu stworzyć jego namiastkę. Hodujemy głównie zioła, gdyż można je bez większego kłopotu pielęgnować na balkonie.

W pewien słoneczny dzień, mając na celu zagospodarowanie córce wolnego czasu, wybraliśmy się na krótką przejażdżkę polnymi ścieżkami. Dookoła roztaczały się piękne łąki, pełne kwiatów i polnych roślin. Liczne szeregi aroniowych krzewów, tworzyły cudne alejki, spomiędzy których wyłaniały się różnobarwne rośliny. Do domu musieliśmy oczywiście przywieźć to, co wykopała nasza latorośl podczas wyprawy.

zielnik1aJako, że niektóre rośliny miały korzonki, szkoda mi było je wyrzucić, więc zaproponowałam córce, żeby posadziła je w małych szklanych słoiczkach i codziennie o nie dbała. Była wprost zachwycona pomysłem. Szybciutko przygotowała sobie miejsce pracy na balkonie i zaczęło się sadzenie. Kiedy już wszystkie roślinki były zasadzone, zostały zroszone wodą. Mój pedagogiczny charakter nie pozwolił jednak na pozostawienie tej czynności bez osiągnięcia innego celu niż wzrost roślin. Postanowiłam, że razem z córką będziemy odkrywcami i poznamy walory posiadanych przez nas roślinek.

Z pomocą przyszły nam zielarskie książki babci. Oprócz typowych leczniczych wiadomości na temat ziół dowiedziałyśmy się wielu informacji, o których wcześniej nie miałam nawet pojęcia. Postanowiłam przybliżyć więc trochę informacji o posadzonych przez nas roślinkach. Córce spodobało się to, ze może dorzucać zioła do przygotowywanych przez nas potraw. Mnie zainteresowało coś zgoła innego.

Postanowiłam poznać moc ziół, ale może nie od strony kulinarnej, ale nieco mistycznej. Przedstawia się to następująco:
1. Lawenda – roślinka o przecudnym zapachu, który według tradycji łączony jest z Matką Boską. Podobno Matka Boska położyła na krzaku lawendy malutkiego Jezusa, który podarował roślinie zapach. Podania głoszą, iż lawenda miała być jedną z roślin stworzonych do rośnięcia w rajskim ogrodzie, a swoją ochronną moc posiada prosto od Boga.
2. Rumianek – zioło, które chroni przed złą energią i urokami, wzmacnia atrakcyjność, służy pomyślności. poprawia zdrowie, pozbawia napięcia i stresu W rytuałach magicznych wykorzystywano go do przywoływania miłości.
3. Lubczyk – roślina, która chroni, dodaje odwagi i wigoru w miłości. Jest „magnesem”, który przyciąga dobrych przyjaciół, obfitość i dostatek. W magii stosowano każdą część tej rośliny.
4. Krwawnik – sprzyja wprowadzeniu stanu opanowania, wspiera pomysłowość, daje wiarę w osiągniecie sukcesu. Wzmacnia ochronę.
5. Mięta – napar z tej rośliny daje wiarę w poprawę losu, rozwiewa smutki, poprawia nastrój.
6. Melisa – napar z niej nazywano „eliksirem życia” – usuwał niepokój, lek, zmęczenie.
7. Bazylia – podobno urosła przy grobie Chrystusa, odpędzała demony, zachęcała do zmiany stanu cywilnego. Według wierzeń, bazylia jest zielem miłości.

Roślinki rosną sobie już drugi dzień na balkonie w swoich szklanych „doniczkach”. Lila codziennie je podlewa. Wydawało by się, że wszystko jest w porządku, ale widzę, że coś moje dziecko trapi. Staram się znaleźć przyczynę. Przysłowiowo „ciągnę za język” i wtedy okazuje się, że rośliny są po prostu smutne. Rośliny są smutne, córka smutna, więc trzeba koniecznie coś z tym zrobić. Powolutku dostrzegam mały przebłysk w oczach Lilki. Za chwilkę widzę jak ciągnie swoje kolorowe papiery na stół.
Dzień dziś taki nijaki, więc daję się porwać temu jej artystycznemu pędowi i już za chwilkę tniemy, stemplujemy, kleimy i powstają piękne kolorowe etykiety na doniczki. Każda roślinka opisana, każda ma swoją tabliczkę. Córka promienieje. Rośliny też chyba dość zadowolone. Jak wszyscy szczęśliwi, to ja też. Nie dość, że miłe dla oka, to jakie przyjemne dla nosa i podniebienia.

Naszą wspólną pracę zgłaszamy na wyzwanie „Zielnik” w Klubie Twórczych Mam, dziękując tym samym, za wspaniały temat, pachnący i smaczny.