Bukiet na szczęśliwe życie…

0
1497
Handmade soap with cinnamon and vanilla on a wooden background
Rate this post

Inspiracją do stworzenia tego bukietu był ślub mojej koleżanki z pracy, Izabeli.
Na początku nawet nie myślałam, że sama będę pracować nad jakimś drobiazgiem dla niej. Znacznie prościej byłoby odwiedzić kwiaciarnię i zakupić jakiś wyczarowany przez zręczną florystkę bukiecik. Stało się jednak inaczej, za sprawą… mojej córki.
Tak, tak, to właśnie ona trochę „wzięła” mnie na ambicję i nie mogłam już się wymigać. Kilka dni zastanawiałam się, jaka ma być ta wiązaneczka na ślub. Nie chciałam żeby była zbyt banalna. Moim celem było uchwycenie w niej wyjątkowości chwili, jej niepowtarzalności i magii.

Myśląc nad kompozycją bukietu, musiałam postawić sobie kilka pytań, żeby jakoś zmaterializować swoją wizję:
1. Jaki ma być kolor kompozycji?
2. Z czego ma być wykonany?
3. Jakie ma nieść przesłanie?

Z kolorem poszło mi najszybciej, bo ślub nieodzownie kojarzy się z bielą. Za kolor współgrający uznałam niebieski, nie tylko ze względu na to, że jestem jego maniakalną zwolenniczką, lecz z powodu tradycji ślubnej tego koloru.
Dawniej panna młoda musiała w swoim ślubnym stroju zawrzeć:

coś białego (symbol czystości uczuć),
coś pożyczonego (zapewnienie przychylności rodziny męża),
coś starego (by w trudnych chwilach nie zabrakło pomocy krewnych i przyjaciół),
coś nowego (symbol dostatku)
oraz coś niebieskiego ( kolor ten wróży wierność wybranka).

Najdłużej zastanawiałam się nad materiałem, z którego bukiecik powstanie. Powiem szczerze, nagłówkowałam się przy tym. Widziałam już mnóstwo bukiecików, w których zamiast kwiatów były lizaki, cukiereczki, ciasteczka rafaello, kupony totolotka, banknoty, ale to nie było to. Chciałam czegoś innego.

Któregoś dnia córka zapytała mnie czy będziemy sypać Parze Młodej ryż pod kościołem i olśniło mnie. Znów z pomocą przyszła… tradycja.
Tradycją bowiem jest, że po ceremonii zaślubin w kościele, goście obsypują Parę Młodą,
w zależności od zamieszkiwanego regionu – ryżem lub monetami. Ten zwyczaj znany był już parę wieków temu, kiedy po ślubach ważnych osobistości (np. królów) rzucano monety, jednak nie Młodej Parze, lecz zgromadzonej z tej okazji ludności. Według wierzeń pogańskich miało to zapewnić nowożeńcom obfitość dóbr i płodność.
W niektórych regionach bardzo popularne było sypanie zbożem, które kojarzono z bezpieczeństwem i płodnością.
I tak obsypywanie:

jęczmieniem – wzmacniało uczucia,
pszenicą – symbolizowało życie,
owsem – zapewniało obfitość chleba.

Poza zbożami do obsypywania stosowano także:

mak (symbol niewyczerpanej siły płodności),
ryż (zwyczaj wywodzący się z Dalekiego Wschodu, ryż był tam używany do pradawnych praktyk magicznych. Posypywanie ryżem pochodzi z Chin, a ma zapewnić szczęście i pomyślność, dostatek i płodność),
płatki kwiatów np. róż (kwiaty symbolizują szczęście i płodność),
opiłki złota(w słoneczny dzień wyglądają bardzo efektownie, a nowożeńcom mają przynieść przede wszystkim szczęście i dobrobyt),
kolorowe confetti (zwyczaj stosunkowo nowy zwyczaj, pozbawiony głębszej symboliki).

Mój wybór padł na połączenie ryżu z monetami. Nie jest to prosta sprawa. Zastanawiałam się co z tego połączenia może wyjść. Zostało przesłanie, ale w tym pomógł krótki wierszyk:

Wszystko, co tylko miłe na świecie,
Wszystko, co tylko pomyślność wróży,
Niech się Wam w jedno ogniwo splecie
I będzie szczęściem w życia podróży!

Skoro już wszystko wiedziałam, a szczerze to prawie nic, przystąpiłam do pracy. Najpierw przygotowałam sobie małe pudełko, do którego wrzucałam przedmioty, które mogły by mi się przydać.
W „przydasiowym pudełeczku” znalazła się: biała organza, biała i zielona flizelina, niebieski sztywny tiul, taśma pasmanteryjna w odcieniach błękitu
i granatu, druciki do sztucznych kwiatów, drucik florystyczny, błękitne koraliki, białe sprężynki, błękitne druciki kreatywne, szyszki modrzewiowe, ryż, monety jednogroszowe, obcęgi, złoty spray, nożyczki, igła i nici i oczywiście klej do klejenia na gorąco.

Postanowiłam zaryzykować i wprowadzić w życie swoją pierwotną wizję. W razie niepowodzenia, zawsze można zmienić koncepcję. Z reguły jednak sprawdza się zasada, że pierwsza myśl jest najlepsza. Baza kwiatka miała powstać na modrzewiowej szyszce umocowanej na druciku do sztucznych kwiatów. Żeby szyszka nie wyglądała szaro, spryskałam ją złotym sprayem. Dość trudno było zrobić w szyszce otwór na drucik, gdyż jest bardzo delikatna, ale udało się. Bukiet miał składać się z siedmiu kwiatów, bo skoro szczęście, to według mnie tylko ze szczęśliwą siódemką!

bukiet1a
Kiedy już siedem złotych szyszek połyskiwało na drucikach, przyszedł czas na ryż. Każda szyszkę okleiłam gorącym klejem, po czym dokładnie obtoczyłam w ryżu. Następnie z atłasowych taśm zrobiłam falbankę dookoła każdej ryżowej kuleczki. Troszkę pomogłam sobie igłą i nitką. Żeby kwiatki były ładniejsze oplotłam je białą organzą i zieloną flizeliną. Na złoty cienki drucik nawlokłam koraliki i oplotłam białe sprężynki. Z niebieskich drucików kreatywnych uformowałam dwa małe serduszka, które potem okleiłam jednogroszówkami. Wystarczyło tylko złożyć bukiecik w całość. Kwiatki przeplotłam sprężynkami, które połączyłam ze sobą na górze i właśnie do nich przymocowałam jednogroszowe serca. Bukiecik opakowałam niebieskim tiulem i białą flizeliną. Ostatnim etapem było skrócenie obcęgami zbyt długich drucików i owiniecie ich taśmą. Dla lepszego efektu dodałam jeszcze kokardkę i uznałam, że bukiecik jest gotowy.

bukiet2abukiet3
Mojej rodzinie wiązanka przypadła do gustu. Mam nadzieję, że Młodej Parze też się podoba
i że zawsze będzie przypominać im dzień 18 lipca 2015 roku. Cieszę się również, iż zrealizowałam to, co zrodziło się w mojej głowie. Z jakim skutkiem oceńcie sami. Bukiet zgłaszam na wyzwanie KTM „Bukiet”.