Wczoraj późnym wieczorem… Domownicy są już w łóżkach. W tle słyszę ich spokojne, ciche oddechy. Delikatnie uchylam drzwi balkonowe. Wdycham powietrze. Jak na letni wieczór jest stosunkowo chłodno. Zbyt chłodno, aby wyjść i pohuśtać się na huśtawce lub posiedzieć w ogrodowej altanie. Maciejka obłędnie pachnie. Rozkoszuję się jej zapachem, ciszą i odgłosami nocnego życia małych stworzeń. Zapowiada się kolejna bezsenna noc. Już któraś z rzędu. Aby zająć ręce i znużyć umysł, postanowiłam zająć się robótkami. Od dawna zajmuję się haftem krzyżykowym, ale do tej pory nie próbowałam jeszcze swoich sił w hafcie wstążeczkowym. Miałam, co prawda, wcześniej przygotowaną poszewkę na poduszkę do wykonania jej w technice haftu wstążeczkowego, ale jakoś do tej pory nie doczekała się ona wyszycia. Uznałam, że dziś jest doskonała okazja do próby sił i zmierzenia się z tematem. Powłoczka będzie niespodzianką dla mojej córeczki.

Przygotowałam sobie różne materiały, które uznałam, że będą mi niezbędne:

przygotowaną wcześniej poszewkę na poduszkę w kształcie serca o wymiarach 35x35cm (przód poszewki to kanwa, tył – tkanina bawełniana z zamkiem błyskawicznym, całość obszyta błękitną wstążką o szerokości 2cm);
2 igły do haftu wstążeczkowego (z szerokim uchem);
igłę do haftu koralikowego;
wstążki o różnych szerokościach i kolorach;
różnobarwne muliny;
małe koraliki;
igłę i nitkę;
nożyczki.

Z takim ekwipunkiem wyruszyłam do pokoju, w którym zazwyczaj się relaksuję. Włączyłam cichą muzykę w tle, na stoliku postawiłam kubek pysznej ziołowej herbaty i zaczęłam robótkę. Najpierw postanowiłam zajrzeć do swoich wzorów haftów i wybrać coś ładnego.
Wybór padł na bukiet kwiatków. Przygotowałam sobie wstążki w odpowiedniej kolorystyce
i podjęłam się próby. Początki wcale nie były łatwe, ale po wykonaniu trzeciego kwiatka, szło mi już coraz lepiej. Starałam się wykonywać kwiatki różnymi technikami, ale jednocześnie nie zakłócać opracowanej konwencji robótki. Kolejno kwiatek za kwiatkiem, łodyżka za łodyżką i na kanwie powstawał powoli obrazek malowany wstążką i muliną.

podusiakwiat4aPoszczególne elementy z każdą chwilą nabierały spójności, zaczynały tworzyć harmonijną całość. Nie przypuszczałam nawet, że praca nad haftem tak mnie pochłonie. Ręka nabierała pewności i coraz zręczniej manewrowała igłą. Po wykonaniu wszystkich elementów muliną, a następnie wstążką, przyszedł czas na wykończenie haftu koralikami. Przy pomocy długiej igły udekorowałam robótkę. Zegar na ścianie miarowo tykał i nim się obejrzałam już prawie świtało. Nie czułam jednak upływających sekund, minut, godzin. Cieszyłam się jak dziecko z ukończonej pracy. Była już godzina trzecia nad ranem, kiedy organizm dał znać, że przyszła pora na krótką regenerację. Odłożyłam robótkę, by nazajutrz nadać jej ostateczny kształt.
Nowy dzień zapowiadał się ponuro. Za chwilę miała obudzić się Lilka. Wykorzystując chwilę czasu zanim wstanie, delikatnie wyprałam i wyprasowałam poszewkę. Była gotowa do przekazania jej w inne ręce. Lila ostrożnie otworzyła oczy, zobaczyła prezencik i wydała z siebie piszczący dźwięk. Była rozpromieniona.

podusiakwiat1aPoszewka spoczęła na pierzastej poduszce i zajęła honorowe miejsce na łóżeczku Lilki. A ja cieszę się ze szczęśliwej buzi małego łobuziaka i swój debiut w tej technice uważam za udany. Ale to tylko moja ocena samej siebie. Wyzwanie KTM-u „Bukiet” dobiega właśnie końca, ale może jeszcze zdążę „rzutem na taśmę” zaprezentować swój haft przedstawiający właśnie bukiet.